środa, 18 kwietnia 2012

No więc świntuszę

Świntuszenie...
Czy ma coś wspólnego z tuszeniem świń?
Tuszę, że nie.
Chociaż, z drugiej strony, istnieją przecież świńskie kawały...
Ale ja nie będę ich opowiadał. Natomiast, idąc za hasłem rzuconym przez Pewną Zaprzyjaźnioną Bloggerkę, opublikuję niniejszym kilka limeryków mego szanownego autorstwa, zawierających znamiona świntuszenia. 
Z góry za  nie nie przepraszam.


Raz pewna wodna nimfa
Sprawiła, że faunowi wzburzyła się limfa.
Więc wyszedł z chaty na dwór,
Poczuwszy, że ciąży mu wór,
I podglądał ją, jak myje się swym Fa.


Pewna melomanka, żona pilota Junkersów,
Nigdy nie kładła się do łóżka bez pampersów,
Bo kiedy zasypiała,
To często popuszczała,
Słuchając chóru ulubionych rewelersów.


Raz Casanowa, gdy go w łożu opuściła buta,
Bo coś na wysokości zadania nie stanęło mu tam,
Rzekł: oto jest powód,
Bym pojechał do wód
I wymoczył tego niepokornego fiuta.


Raz Thor Heyerdal, płynąc na Kon-Tiki,
Stwierdził, że przyczepiły mu się owsiki.
Więc wsadził swą de
W oceaniczną wodę
I rzekł: ruszajcie wpław do Ameryki!


Stara dewotka ze Świętej Lipki,
Nie zwykła zaglądać do swojej cipki.
Toteż wielkie było jej zdumienie,
Gdy wydobyły się z niej płomienie
I dobiegł oddech podejrzanie szybki


Pewien Włoch spod Tulona,
Schodząc z dziewiczego łona
Po nocnym teta-te,
Podrapał się w piersi kudłate
I rzekł: to była notte buona!

TO JESZCZE NIE WSZYSTKO!!!!



2 komentarze: