Szaleństwo trwa...
Wczoraj Portugalia pokonała Czechy 1:0. Nasi pogromcy z grupy bronili się dzielnie. Walczyli jak lwy na mocno zużytej murawie i pod zamkniętym dachem. Jednak Ronaldo, uparcie usiłując wstrzelić się w światło bramki, w końcu trafił i tak już zostało.
Wynik przyjąłem z satysfakcją, widząc w Portugalczykach egzekutorów-mścicieli naszej porażki. Zdaję sobie sprawę, że jest to uczucie dość niskie, ale w jakimś stopniu zaspokoiło mój nie spełniony do końca patriotyzm. Załagodziło także syndrom odstawienia, wynikający z niezakwalifikowania się polskiej reprezentacji do fazy pucharowej. Syndrom ten, polegajacy na machnięciu ręką i powiedzeniu sobie "a niech to szlag, dobrze im tak, nieudacznikom", oraz na znacznym osłabieniu zainteresowania dalszymi rozgrywkami, był bardzo męczący i zbijający z tropu . Powodował, że człowiek właściwie nie wiedział co ze sobą zdobić, po co te chorągiewki, szaliki, koszulki i inne gadżety i pod co teraz należy pić piwo. Strefy kibica znacznie opustoszały i w ogóle zapanował nastrój narodowego smutactwa, pogłębiony próbami przeprowadzenia przedwczesnych rozliczeń i wyłuskania winnych tej całej sytuacji. Nawet zatrząsł się w posadach niezniszczalny PZPN!
Jednak igrzyska mają swoje prawa. Zainteresowanie tym, kto kogo załatwi siłą rzeczy skoncentrowało się na trwających jak gdyby nigdy nic meczach. Kibice, w przytłaczającej większości mężczyźni, przetrwali kryzys tożsamości i odzyskali rację bytu.
Niestety, nie można tego powiedzieć o kobietach. Nadzieja, że porażka Naszych osłabi zainteresowanie ich partnerów piłką nożną, okazała się płonna. Nadal pozostały w szponach swego syndromu odstawienia.
Syndrom ten, charakteryzujący się znacznym spadkiem zainteresowania ich kobiecością na rzecz okrągłego, kopanego przedmiotu, spowodował u płci pięknej frustrację i poczucie zagrożenia, równoznacznego niemal ze zdradą. Kobiety, nie mogąc pojąć, jak można podczas mistrzostw zapomnieć o rodzinie, pracy a nawet o seksie, poczuły się zaniedbywane i niepotrzebne. Zdeterminowane podjęły nierówną walkę, w wiekszości przypadków przegrywając ją, wpadając w depresję i szukając pomocy u psycholożek. Te, doskonale je rozumiejąc, pośpieszyły z cennymi radami, niestety nie zawsze trafionymi i mogącymi rzeczywiście spowodować prawdziwy kryzys małżeński. Jedno z poczytnych pism kobiecych zamieściło taką oto złowrogą instrukcję:
"Psycholodzy przypominają, że u mężczyzn podczas oglądania meczów pod wpływem stresu wzrasta poziom agresji. Nadmierną nerwowość panów nierzadko potęguje również alkohol, który w czasie piłkarskich rozgrywek dość często gości na naszych stołach. Już więc choćby z tego względu dyplomacja i wyważone postepowanie partnerki są ze wszech miar wskazane. Inaczej atmosfera w domu może zrobić się naprawdę nieprzyjemna. Czy to znaczy, że przez cały miesiąc masz obchodzić się z partnerem jak z jajkiem? Nic podobnego!
Spróbuj zawczasu ustalić z mężem, na jak duży margines swobody będzie mógł sobie pozwolić w czasie mistrzostw. Przykład: ty wspaniałomyślnie dajesz mu miesięczny urlop od domowych obowiązków - nie będzie musiał wychodzić z psem ani sprawdzać zeszytów dzieciakom. A on w zamian obiecuje, że spotkania z kolegami przed telewizorem nie zmienią się w głośne imprezy mocno zakrapiane alkoholem.
Koniecznie też uprzedź partnera, że po zakończeniu rozgrywek on postara się choć w części zrekompensować ci twoje poświęcenie. Niech np. na jakiś czas weźmie na siebie część twoich zajęć, byś i ty mogła pożyć trochę na luzie."
No, no, życzę biednym kobietom powodzenia w realizacji tych śmiałych i światłych zaleceń.
U nas w domu nie ma problemu,zaczyna sie mecz oboje zostawiamy obowiazki i ogladamy do ostatniego gwizdka:))
OdpowiedzUsuńKobietom ,ktore nie przepadaja za sportem moge doradzic wypad z kolezankami na miasto albo do spa.Mysle ze jak panowie zobacza ile kosztuje zaniedbywanie zony beda mieli wieksza podzielnosc uwagi:)
Pozdrawiam:)
Biedne żony, zaniedbywane przez miesiąc:)
UsuńSwoją droga taki wypad do SPA z pewnością dobrze im zrobi!!! No i zainteresowanie żoną powróci:-)))
A my kibicowaliśmy Czechom :)
OdpowiedzUsuńJak przegrać to z Mistrzami:)
Zresztą ja Ich lubię:)
buziaki Wojtku:)
Wczoraj nie było niespodzianek - Niemcy dołożyli Grekom 4:2. Mają za swoje!!! Chociaż może szkoda... Kibicowałem Grekom i nawet w pewnym momencie miałem nadzieję, że utrzyma się remis. Niestety, realia były silniejsze.
UsuńPozdrowionka
Wojtku!
OdpowiedzUsuńDzięki za wizytę. Dziś też sobie pobiegam. Specjalnym kibicem nie jestem, ale lubię ja coś się dzieje:)
Ale tez lubię odpocząć z wędką na wsi...I tak będzie.
Masz rację alkohol potęguje agresję. Tak jest na 100%
Ciekawe jak to będzie opisywane u nas po zakończeniu Euro.
Grekom tez kibicowałem. Ale Niemcy szli jak Mercedes Grecy też ładnie, ale jak Syrenka De Luxe:) Lub Trabant Limuzyna:)
Wczoraj mnie ktoś puka w plecy w Strefie Kibica. A to kolega z pracy!
Wychodzę odpocząć od pracy a tu PRACA:)
Jakie to może być prawdopodobieństwo?
Pozdrawiam z Warszawy+piękna pogoda
Pozdrowienia.
UsuńJeszcze nie koniec emocji!!!
Witaj
OdpowiedzUsuńOglądam razem z Panami, jednoczymy się w smutku i radości :) no i jest pysznie, bo staram się dogadzać :)
Pozdrawiam na dobry tydzień :)
Dobrze mają ci Panowie!!!
UsuńPozdrowienia i... oglądamy w dalszym ciągu.