środa, 3 października 2012

Jesiennozimowa kondycja


Chwilowo odrywam się od wspomnień i liryki, aby powrócić twardo na ziemię.
 
Lata lecą - jak by tu zachować kondycję w okresie, kiedy raczej chciałoby się zapaść w zen zimowy?
 
Oto, do czego doszedłem drogą wieloletnich badań i obserwacji:
 
Jesień i zbliżająca się zima, to okres stagnacji i naturalnej niechęci do nadmiernej aktywności. Jesienią, organizm w atawistyczny sposób dąży do wyhamowania i zgromadzenia zapasów. Zapasy mają mu zapewnić odpowiednią ilość kalorii do przetrwania zimowych miesięcy, a wyhamowanie, to nic innego, jak przygotowanie do zimowego snu. Z różnych powodów nie możemy pozwolić sobie na zaśnięcie i obudzenie się dopiero na wiosnę. Z reguły więc kompensujemy to sobie wykorzystaniem skłonności organizmu do gromadzenia zapasów. Z zapałem godnym sadomasochistów, wchłaniamy olbrzymie ilości pokarmu, by potem z westchnieniem rozkoszy zagłębić się w fotel przed telewizorem, z wysuwającą się z rąk gazetą w częstych momentach zapadania w drzemkę. Tłuszcz odkłada się intensywnie, tu i ówdzie przybywa nam ciała, a nogi stają się organem szczątkowym.

O ile młodzi ludzie mogą sobie na tę słabość względnie bezkarnie pozwolić, to w "pewnym" wieku, staje się to niebezpieczną pułapką. Wiem to z autopsji. Należę już do dość zaawansowanej grupy wiekowej i mój organizm skwapliwie czeka, aby w dogodnej chwili starczo odpuścić sobie i zagłębić się w bezczynność dogłębną i dozgonną. Bronię się przed tym z mniejszą lub większą systematycznością. Wypracowałem sobie w tym celu zestaw ćwiczeń. Polecam je panom w moim wieku. Wraz z rozgrzewką, zajmują około 1 godziny. Należy je wykonywać 2 - 3 razy w tygodniu. Niezbędne do nich przyrządy, to deska o długości ok. 2 metrów, dwa stołki (mogą być kuchenne), dwie sztangielki po 8 kg i jedna nieduża sztanga, 15 kg. Wszystkie ćwiczenia wykonuje się z odciążeniem lędźwiowej części kręgosłupa (z reguły już sfatygowanej).

Rozgrzewka, typowa. Wymachy rąk, trucht, przysiady, pompki. Ćwiczenie 1 - klęcząc, z ręką opartą na stołku, podciągamy sztangielkę 5 x po 20 podciagnięć na każdą rękę. Ćwiczenie 2 - leżąc na wznak na desce, opartej na dwóch stołkach, podciąganie sztangi spoza głowy na wysokość klatki piersiowej, 5 x po 20 podciągnięć. Ćwiczenie 3 - leżąc na desce, jednoczesne wypychanie sztangielek do góry (w każdej ręce jedna), 5 x po 20 wypchnięć. Ćwiczenie 4 - leżąc na desce, rozkładanie i składanie wyprostowanych przed soba rąk, trzymając w każdej sztangielkę, 5 x po 20 ruchów. Po każdym zestawie ćwiczeń, trzeba wstać i rozluźnić mięśnie.

Oczywiście, należy zaczynać ćwiczenia początkowo od 5 x po 5 i stopniowo, w miarę nabywania kondycji, dochodzić do 5 x po 20.

Efekt murowany! Przypływ energii i optymizmu, młodzieńcza sylwetka bez mięśnia piwnego, utrzymanie odpowiedniej wagi, ciśnienia i tętna, odporność na zaziębienia.

A oto mój zestaw przyrządów (bez deski):
 
 
 Oczywiście, nie wolno zapominać o spacerach!!!!

Wskazana jest też jazda na rowerze - tym prawdziwym lub tym stacjonarnym. Ten drugi wariant można z powodzeniem połaczyć z ogladaniem telewizji:)))

No i, moi panowie, nie zaszkodzi poćwiczyć w parterze brzuszek!!!

8 komentarzy:

  1. masz calkowita racje, ale ja walcze z tym potworem we mnie , ktory ruchu nie lubi, a lakomczuch, ze az strach ;-) wezme sie w garsc i bede nasladowac wojtka, chociaz panem nie jestem - pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo dobra rada ale te ciężary to typowo męska sprawa.
    Ja preferuję spacery; dłuższe i krótsze w tempie dostosowanym do możliwości zdrowotnych. Ja nie wychodzę z domu kiedy jest ogromny upał, burza i wiatr. Upału nie lubi mój organizm, burzy się boję, wiatru nie cierpię.Reszta zjawisk przyrody nie przeszkadza mi w wyjściu z domku.Moje spacery są daleko niekontrolowane, bo chodzę z aparatem fotograficznym i zawsze coś mnie po drodze zainteresuje.Łapię chwile w obiektyw hahaha....
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacery bardzo cenne. Ale i dla kobiet też są małe cieżarki.

      Pozdrawiam zdrowotnie:)))

      Usuń
  3. Podziwu godne i słuszne bardzo! A ja wstaję o wpół do piątej i ćwiczę przez godzinę na zmianę callanetics i pilates, po powrocie z pracy na ogół nie mam już siły na żadne aktywności i zalegam na kanapie.
    Jeśli jednak uda mi się pokonać wewnętrznego potwora robię sobie jeszcze pół godziny jogi - na godzinkę przed snem. Cudowne się po tym czuję. Wtedy właśnie mówię sobie, że czuję się tak dobrze, więc czemu następnego dnia przez piętnaście minut zajmuję się wewnętrzną dyskusją z samą sobą - ćwiczyć czy nie? Bo jak już się zwlokę i zacznę, jestem bardzo zadowolona :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na moim blogu!!!
      Gratuluję samozaparcia!!!!
      Ja też niestety wiodę ze sobą dyskusję - ćwiczyć, czy nie...
      Czasem ulegam potworkowi, ale wkrótce daję mu prztyczka w nos.

      Pozdrowienia, Miss D:)))

      Usuń
  4. Wojtku!
    Bardzo dobry wpis!
    Jak najwięcej ruchu. Ja chodząc cały dzień po Amsterdamie schudłem w tydzień ponad 7 kg!
    Spacery, ruch + ćwiczenia jakie opisałeś. Popieram jak najbardziej. Dobrze, ze ja i pracę mam w ruchu. I nie chodzi tu o kiosk Ruchu:)
    Jadę na Blog Forum Gdańsk 2012!
    Też dzięki Tobie bo jesteś moim czytelnikiem. Więc po prostu Ci dziękuję.
    Idę się poruszać trochę!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń