środa, 26 listopada 2014

Zachęcam!!!

Zachęcam do odwiedzenia nowej strony "Rok", otwartej na moim blogu.

W związku z nadchodzącą kolejną rocznicą stanu wojennego, opublikowałem na niej kilka rozdziałów mojej książki "Rok", wydanej w formie e-booka przez wydawnictwo e-bookowo. 



POLECAM PRZECZYTANIE CAŁEJ KSIĄŻKI.

niedziela, 16 listopada 2014

Z ostatniej chwili!!!!

Obywatelski obowiązek spełniony!!!!

Właśnie powróciłem z krótkiej eskapady do Komisji Wyborczej.  Mimo zimna chodzącego po plecach, przeszedłem piechotą przez podwórka osiedlowe do świeżo wyremontowanego budynku Szkół Zespolonych. Towarzyszyła mi dzielnie MTŻ, podpierając się szwedką, bo nóżki jeszcze nie całkiem zdrowe. Zainstalowano nawet windę!!! Niestety zauważyliśmy to już po wejściu na drugie piętro...

Wyjątkowo duży ruch!!! Ludziska oderwali się od przedpołudniowych programów telewizyjnych i hurmem wydeptują ścieżkę, na skos, żeby skrócić sobie trasę. Odnowione miejsca parkingowe na przeciwko szkoły zapełnione. Dostęp do nich utrudnia dłuuuuuuga barierka,  zainstalowana przed budynkiem, aby przyszłość narodu przypadkiem nie wtargnęła znienacka na jezdnię. Ale zawsze można ją pokonać górą, albo dołem, boć to okazji do ćwiczeń fizycznych nigdy nie za dużo. Ja przeszedłem grzecznie wzdłuż, podobnie jak wszyscy, których mogłem dostrzec.

W każdym razie, skreśliliśmy, kogo trzeba wg swych przekonań (o których sza). Teraz rozgrzewamy się przednią kawką, czekając z niecierpliwością na wieczór wyborczy w TV.

Aha, zanim opuściliśmy ciepłe mieszkanko, zelektryzowała nas informacja podana w wiadomościach radiowych (bo od rana gra sobie włączony Pierwszy Program - w końcu płacę abonament radiowo-telewizyjny), że, jak miał stwierdzić ks kardynał Dziwisz, Kraków jest siedliskiem zepsucia moralnego, zwłaszcza na Rynku, gdzie skupiają się kluby uciech cielesnych. Pełen niepokoju zadzwoniłem więc do rodziny w w tym mieście, składając im wyrazy współczucia z powodu permanentnego przebywania w tak zepsutym miejscu i pytając o stan ich moralności. Przedstawicielka Rodziny, nieco zdumiona taką wiadomością, bo ta jeszcze do niej nie dotarła, poinformowała mnie, że pozostaje na normalnym poziomie. Jednocześnie jednak wyraziła niepokój możliwością rzadszego odwiedzania Krakowa przez nas z powodu zaistniałych okoliczności. Uspokoiłem ją, mówiąc, że nic nie jest w stanie nas zepsuć, bowiem nasza moralność już dawno przekroczyła dopuszczalne normy. Usłyszałem westchnienie ulgi:))) 


sobota, 8 listopada 2014

Walka o cielsko

Jesień całą gębą. Nic się nie chce robić, a tym bardziej dbać o własne cielsko. Zero aktywności fizycznej. Książeczka, fotel, telewizorek lub komputerek. Ani się człowiek spostrzeże, jak dopadną go rozmaite dolegliwości i choróbska. 
A tymczasem ten właśnie człowiek ma wielkie szczęście przychodzić na świat, wyposażony w mechanizm pozwalający mu na wygodną egzystencję w ziemskich warunkach. Nie musi nic robić, aby go dostać lub wyprodukować. Po prostu "na wejściu" go ma. Jest to ciało - pokrowiec na duszę. Doskonała maszyna. Z założenia, nie ma w niej miejsca na przypadek. Wszystkie tryby mają współpracować ze sobą idealnie, regenerując się co kilka lat. Skomplikowane laboratorium, sterowane przez centralę z szarych komórek, zaprogramowaną przez wysoko rozwiniętą myśl inżynierii genetycznej.
Doskonałość ciała przejawia się również i w tym, że zachodzące w nim procesy przebiegają automatycznie, bez udziału naszej świadomości. Póki wszystko OK, nie czujemy go. Jest jak świetnie dopasowany kombinezon. Dlatego mamy tendencje do zapominania o nim i narażania go na ekstremalne warunki.
Przez całe życie, najpierw nasze otoczenie, a potem my usilnie pracujemy nad tym, aby to ciało zniszczyć. Rodzice obciążają nas wadami genetycznymi. Wpychają w nas to, czego nie chcemy, łamiąc w ten sposób instynktowną dążność dziecka do przyjmowania tylko tego, co jest dla niego pożyteczne. Potem, wykańczamy się nerwowo, brnąc przez lata nauki i walcząc o swoje miejsce w społeczeństwie. Cywilizacja, jaką stworzyliśmy, wymusza na nas siedzący tryb życia, jedzenie gdziekolwiek i cokolwiek, na stres i wdychanie zatrutego powietrza. Szukamy pocieszenia w alkoholu, papierosach i narkotykach. W rezultacie, w naszym idelanym mechanizmie zaczyna zgrzytać, a nadal konsekwentnie ignorowany, stopniowo zamienia się w ruinę. Wtedy, zrozpaczeni, załamujemy się i obarczamy za to winą Najwyższego, stwierdzając: "Oj, nie udała się Panu Bogu starość, oj nie udała!".
Niezawodny Instynkt Samozachowawczy oraz tzw. Jenteligiencja podpowiadają mi w tym momencie, że możemy tego uniknąć. Warunkiem jest systematyczna i świadoma walka o utrzymanie prawidłowego funkcjonowania naszej maszynerii. Prawidłowe odżywianie, ruch, mierzenie sił na zamiary, unikanie stresów, odpoczynek, okresowy przegląd stanu zdrowia, rezygnacja z bezsensownej walki z oporem materii, optymistyczne nastawienie do życia, no i regularne ćwiczenia, ćwiczenia (oczywiście fizyczne).
To, jakimi będziemy na starość, w olbrzymiej mierze zależy od nas samych. Starość, to kwintesencja całej naszej ziemskiej egzystencji. 

Zabrzmiało to wyjątkowo dydaktycznie, aż sam się sobie dziwię. Teraz, aby wyjść z tego z twarzą, nie pozostaje mi nic innego, jak wyłączyć komputer i chwycić za hantle...

A może wystarczy tylko napinanie poszczególnych mięśni w pozycji horyzontalnej? I to tak nie za mocno, aby się za bardzo nie zmęczyć...