sobota, 14 maja 2016

Jutro idę

Jutro idziemy na komunię syna mojego siostrzeńca.

Stanęliśmy przed dylematem, co mu z tej okazji podarować, bo przecież wg nowej mody coś trzeba. Po burzy mózgów nic nie wymyśliliśmy. Ruszyliśmy więc na spontaniczny przegląd sklepów w różnych centrach handlowych, lecz nic sensownego nie udało się znaleźć, no poza ew. świętym obrazkiem, krzyżykiem, zegarkiem w kształcie perkusji i efektowną parą figurek przedstawiających bliźniaczo do siebie podobnych diabła i aniołka. To ostatnie najbardziej mi się podobało, po w prosty sposób obrazowało stan delikwenta przed i po. Jednak  doszliśmy do wniosku, że chyba nie wypada...

Zrezygnowani i zmęczeni już mieliśmy udać się do domu, kiedy wpadłem na genialny pomysł - po co kupować coś, co na nic mu się nie przyda i o czym błyskawicznie zapomni.

Dajmy mu pewną sumę pieniędzy, ukrytą w okolicznościowym karnecie.

Z pewnością będzie wiedział, jak ją spożytkować.




niedziela, 1 maja 2016

Komunie

Maj, miesiąc pierwszych komunii. Wydarzenie nieco stresujące, bo zmuszające do przeglądu bardzo jeszcze młodego sumienia, w poszukiwaniu grzechów(?). 
Co za grzechy można popełnić w tym wieku?
W każdym razie, czy się je znalazło, czy też nie, należy je wyznać w tajemniczej atmosferze konfesjonału, przed obcym panem w sutannie, ze stułą na szyi, trzęsąc się ze strachu, co będzie, jeśli nie zostaną odpuszczone...
Ten stres wynagradzają potem okolicznościowe pamiątki i prezenty, niejednokrotnie bardzo drogie i w gruncie rzeczy nie bardzo potrzebne.

No tak, wracają wspomnienia. Rok 1953 i ja, już po wszystkim. (Szału prezentów wtedy jeszcze nie było).

Zdjęcie czarno białe i nieco już wyblakłe, ale jeszcze czytelne - młody człowiek, emanujący świętością:)))