niedziela, 28 sierpnia 2016

Kiedy osiąga się wiek...

Kiedy osiąga się wiek,
powiedzmy, zaawansowany,
to sobie myśli człek:

no, mój kochany,
latka lecą,
czas zdrówko podreperować nieco. 
Za wcześnie na prosektorium, 
więc może sanatorium?

I jedzie sobie do uzdrowiska,
dokąd ciągną podobne do niego ludziska.

Ja także wnet
udałem się tam z MTŻ,
gdzie nasze ciała
armia fachowców wyobracała
w pocie i znoju.

A miało to miejsce w Busku-Zdroju.

W SZPITALU UZDROWISKOWYM KRYSTYNA

Pokój obszerny i luksusowy

Z dużym balkonem, na którym można było sobie wypić kawkę.

Zabiegów regenerujących ciałko całkiem sporo. Między innymi. masowanko na leniuszka na specjalnych stołach.
Na tym nóżki


A na tym pupkę

Jest jeszcze stół masujący plecki, ten po mojej lewej stronie, ale nie mam na nim zdjęcia.

Miałem także inhalacje solankowo-jodkowe.

Na które chodziła także MTŻ.

A poniżej selfi w wannie podczas kąpieli siarczkowej.

Między zabiegami odpoczynek w pokoju.


Tak się złożyło, że podczas pobytu w Busku stuknęły mi 72 latka, które opiliśmy mini szampanem.

W prezencie dostałem od MTŻ kolorowanki dla dorosłych "365 dni bez stresu" i od razy przystąpiłem do malowania, kolorując jeden obrazek dziennie.


Polecam wszystkim ten relaks. Początkowo przeraża a potem narkotycznie wciąga.
Podreperowałem więc także i duszę.
Wróciliśmy do Warszawy po czterech tygodniach, skołowani i zmordowani nawałem zabiegów, czując się chyba gorzej niż przed wyjazdem. Dochodziliśmy do siebie też cztery tygodnie i już jest znacznie lepiej. No.gdyby nie to fatalne warszawskie powietrze....

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

A po co tam pojechaliśmy?

Otóż pojechaliśmy tam na ślub!!!

Odbył się na pięknej farmie, nieczynnej już od lat, ale zaadaptowanej na jedyny w swym rodzaju hotel, noszący teraz nazwę  "Tewin Bury Farm Hotel". Oferuje ona możliwość urządzania na swoim terenie ślubów i i innych towarzyskich imprez.

Nasza obecność na tym wydarzeniu wymagała dwóch dób pobytu na tej farmie.

Mieszkaliśmy w tym głównym budynku. (Okno na piętrze, po prawej stronie)
 
Na szczęście pogoda była piękna i sprzyjała Parze Młodej oraz oczywiście gościom, bo ślub odbył się w plenerze, w  ogrodzie na przeciwko tego budynku. Centralnym miejscem ceremonii była altana w głębi tego ogrodu.


Para Młoda.

A to ja w wyciągniętym z szafy i otrzepanym z naftaliny garniturze okazjonalnym:


Poniżej w stroju już nieformalnym: 



A tutaj ja i Panna Młoda w 1983 roku (ale ten czas leci!!!):


Po ceremonii ślubnej i standing party w plenerze, towarzystwo szalało całą noc na  weselu, w budynku po  dawnej stajni.


Tego dnia odbywały się jeszcze dwa wesela:

W tym hinduskie:


Zabytkowy Rolls Royce dla hinduskiej Młodej Pary.

I TO BY BYŁO NA TYLE...