poniedziałek, 17 października 2016

To kasztanami...

To kasztanami jesień się zaczyna,
i to ja, podstarzały chłopczyna,
wymyśliwszy tę sentencję,
wziąłem na na barki jej konsekwencję,

i poczłapałem, jak ten kiep,
pod deszcz kasztanów, spadających na łeb,
by w pewien jesienny poranek
zebrać ich parę łubianek, 
pomruczawszy wprzódy z kotem,
siedzącym leniwie pod płotem.

Obłożyłem nimi mieszkanie.
Teraz neutralizują złe promieniowanie.
A z części, słuchając niemodnej muzyki,
zrobię zwierzątka i ludziki,
cofając się w zamierzchły świat 
wczesnoszczenięcych lat.

To te kasztanowce.

Kot siedzi w prawym górnym rogu

Pierwszy urobek

zaniesiony do domu.

A POTEM JESZCZE KILKA RAZY W TE I WE WTE.

10 komentarzy:

  1. Szczęściarz, u mnie pod drzewami, tylko skorupy po kasztanach, nie wiem gdzie podziewają się kasztany:)) Chyba muszę wcześniej wstawać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też zbieram kasztany, pachną jesienią i przemijaniem. Piękne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że odwiedziłaś mój blog, zostawiając ślad:))
      Niestety, kasztany z biegiem zimowych miesięcy schną i marszczą się. Szkoda...

      Pozdrowionka:))

      Usuń
  3. Pozdrawiam jesiennie. Ludziki też ze swoim dzieckiem robiłam bardzo dawno temu, ale o działaniu anty-promieniotwórczym nie wiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Wojtku !
    A gdzie ludziki na fotkach:)
    I ja mam porozkładane przy telewizorze i komputerze, jak co roku:)
    Jesiennie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń