sobota, 9 czerwca 2012

Wielka Smuta


  No i zaczęło się!!!

  Naród pełen nadziei i zapału ruszył ławą na nasz pachnący świeżością Stadion Narodowy i zapełnił na białoczerwono równie nowiutkie miejsca. Ja pozostałem w domostwie, skutecznie odstraszony ulewą i prognozowaną burzą, nie wspominając oczywiście o braku biletu no i o moim strachu przed tłumem, nad którym czasem trudno zapanować.
  Na nowiutką (bo wymienianą już kilka razy) murawę  wybiegła Nasza Narodowa Reprezentacja, witana owacyjnie, mimo (a może właśnie dlatego)  że stanowiła Wielka Niewiadomą. I prawdopodobnie nadal stanowiłaby Wielką Niewiadomą, gdyby nie Mecz Otwarcia, który niestety miała obowiązek rozegrać i w którym zaciekle przeszkadzała jej Dzielna Drużyna Grecji.
  Dzielna Drużyna widocznie uwierzyła w niszczycielską moc Naszej Narodowej, bo po kilkunastu minutach pozwoliła sobie wbić pięknego gola, co natychmiast wzniosło na szczyty jego autora, Lewandowskiego. Presja Naszej nie ustępowała i pewnie trwałaby nadal, gdyby nie dwukrotny faul lubiacego dyskutować z sędzią Greka. W efekcie zdenerwowany arbiter pokazał mu czerwoną kartkę i wyeliminował go z gry. Grecy do końca meczu mieli już grać w osłabieniu.
  Podobnie jak inni kibice, uległem euforii, wyobrażając sobie, że teraz już rozniesiemy przeciwnika do cna. Przed oczyma wyobraźni przesuwały się wyniki, siegające nawet 4:0. I w tym radosnym nastroju zasiadłem do oglądania drugiej połowy.
  Niestety Nasza Narodowa nie podzieliła entuzjazmu tłumów. Wbiegła po przerwie rozluźniona, jakby nie zdając sobie sprawy po jaką cholerę znaleźli się na tym stadionie i co tu robią ci Grecy, którzy już powinni siedzieć na ławce i lizać rany po ciężkim laniu. Białoczerwoni kopali sobie więc piłkę bez ładu i składu, mając nadzieję, że uda im się fuksem przetrwać do końca meczu.
  Patrzyłem na to z przerażeniem, nękany czarnymi przeczuciami. Nie musiałem długo czekać na efekt tej zabawy. Po pięknej akcji i błędzie naszego bramkarza, osłabieni i przeznaczeni na odstrzał Grecy wkopali nam piłkę do siatki, aż zahuczało. 1:1!!!
  Gol ten stał się golem do trumny. Uskrzydleni przeciwnicy ruszyli do ataku, spychając nas do głębokiej defensywy. Pogubiona Nasza Narodowa, ledwo dysząc (może z powodu gorąca, jaki nasłał na nią Platini, każąc rozgrywać mecz pod zamkniętym dachem), poruszała się po boisku jak pijane dzieci we mgle, aż w końcu  zdenerwowany kolejnym atakiem  bramkarz brzydko faulował Greka, usiłującego wbić mu gola. Hiszpański arbiter natychmiast pokazał czerwona kartkę i Wojciech Szczęsny zmuszony został do opuszczenia boiska. Siły wyrównały się, ze wskazaniem na korzyść Greków, ponieważ czekał nas rzut karny.
  Załamałem się, podobnie jak reszta kibiców. Tylko cud mógł nas uratować od sromotnej przegranej. I o dziwo, cudu tego dokonał Przemysław Tytoń, rezerwowy bramkarz, który bez rozgrzewki, wyczuł intencję strzelającego jedenastkę, rzucając się we właściwym kierunku i wybijając piłkę na bezpieczną odległość.
  Trener Smuda powinien od tego momentu nosić go na rękach, a przynajmniej pomóc swej drużynie w zmaganiach, dodając zmianami świeżej krwi. Nic takiego się nie stało. Kamery od czasu do czasu pokazywały jego smutną twarz, jakby już myślał o spakowaniu manatek, aby wyprzedzić decyzję PZPN.  I tak on i Nasza Narodowa, jak sparaliżowani dotrwali do końca meczu, ratując wynik 1:1, mimo że piłka siedziała w naszej bramce jeszcze raz, na szczęście wstrzelona z pozycji spalonej.

Kończę, ogarnięty Wielką, nomen omen, Smutą, pogłębioną laniem, jakie sprawili Rosjanie Czechom, wynikiem 4:1. To właśnie z nimi spotkamy się we wtorek.

Nie liczyłbym na drugi cud.

11 komentarzy:

  1. I to jest sedno sprawy. Wielka smuta zamiast wielki Smuda.

    Jeśli niektórzy zawodnicy, jak twierdzi nasz trener, spalili się przed meczem, to po tym co zobaczyli we Wrocławiu, we wtorek wyjdą na murawę żywe pochodnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waham się, czy to oglądać, ale, jak na patriotycznego masochistę przystało, chyba zaryzykuję. Na wszelki wypadek szykuję trochę schłodzonych procentów.

      Usuń
  2. http://pl.wikipedia.org/wiki/Ranking_FIFA
    to pokazal mi moj maz i powiedzia, ze mam sie nie denerwowac, bo musialby sie stac cud aby nasza druzyna daleko zaszla... no a ja wiem, ze cuda sie zdarzaja, ale tak jak ty uwazam, ze powinni rowniez w drugiej polowie grac dajac z siebie wszystko. tylko tak maja szanse na jak najdluzsza gre i nawet gdy odpadna, beda wielcy. ale tak. no nie wiem ;-( zobaczymy

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja wierzę, że we wtorek zremisujemy!A co! Zjadłam pyszny tort gruszkowy i jabłecznik (i inne pyszności) i widzę świat na różowo;)))- we wtorek nie będę oglądać,żeby nasi mieli szanse;)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie mówiłam!!!!!!!!!;))) (drugą połowę spędziłam w ...wannie,hehe,żeby nie kusiło -dopiero dziś obejrzałam powtórkę:))

      Usuń
    2. Jak będę się tak często moczyć to mi skóra zejdzie;)))
      Mógłbyś zlikwidować wpisywanie kodów obrazkowych?aż oczy bolą;)

      Usuń
  4. Witaj
    Żadne mi tu smęcenie, potrzeba wiary i ludzkiej wyrozumiałości, dobroci na co dzień :) przegrana, nawet gdyby, nie oznacza końca świata !!!
    Jesteśmy Polakami i dumnie trzymamy za naszych :)
    Pozdrawiam mile :)

    OdpowiedzUsuń