środa, 16 maja 2012

Rozgrzewka

Powiało chłodem, tym razem według kalendarza. 12-13-14 - Pankracy, Serwacy i Bonifacy. A na dokładkę 15 - zimna Zośka. (A propos, nie wiem dlaczego dostaje się tylko biednej Zośce. Przecież 15 to również imieniny Nadziei. Może nie bardzo pasuje "zimna Nadzieja"? Należałoby się więc zastanowić, skąd się przy Zoście znalazła. A może stąd, by mieć nadzieję, że  Zośka kiedyś stanie się ciepła?)
Mając tę "nadzieję", chwilowo zawieszam dywagacje na ten temat.
Natomiast Ogrodnicy, to zupełnie co innego. Nie mają ani przeciwwagi ani konkurencji. Można powiedziec, że wręcz są bezkarni. Nie ma na nich mocnych. Dlatego w niedzielę, kiedy po Pankracym zaszalał Serwacy, a w perspektywie czaił się jeszcze Bonifacy, w poczuciu pewnej bezsilności postanowiłem się rozgrzać.  
Zagłębiwszy się w ciepłym fotelu, sięgnąłem po koniaczek i zacząłem wertować opasłe annały, aby jednak coś niecoś o tych Ogrodnikach się dowiedzieć. Początkowo szło mi to dość opornie i bezowocnie. Dopiero po którymś tam z kolei kieliszeczku natrafiłem na pożółkłą stronę, zapisaną, jak się okazało, bardzo sympatycznym atramentem i na dodatek w języku language.
Nie załamałem się. Wykonawszy czynności niezbędne do odczytania tekstu, oraz zaopatrzywszy się w Dictionary,  zaprzągłem do pracy kilka pozostałych moich szarych komórek, co w efekcie przyniosło sporą dawkę zaskakujących informacji. 
Otóż okazało się, że  sławetni, aczkolwiek dokuczliwi Ogrodnicy, są z pochodzenia Anglikami, a ich używane w Polsce imiona są spolszczeniami anglosaskich - Mr Crazy, Sir Wacy oraz Bony Face.
Wszyscy oni żyli w tym samym czasie, a ich imiona określały ich przymioty lub przywary.
Mr Crazy (w spolszczeniu - Pan Kracy), był zwariowany (crazy) na punkcie ogrodnictwa. Jedyny w tym towarzystwie szlachcic Sir Wacky (w spolszczeniu Ser Wacy) był również stuknięty  (wacky) na tym samym punkcie. Natomiast Bony Face (w spolszczeniu Boni Facy) nie był stuknięty ani zwariowany na żadnym punkcie, natomiast wyróżniał się kościstą (bony) twarzą (face).    
Zafascynowani uprawą wszystkiego co rośnie, Sir Wacky oraz Mr Crazy zdołali przekonać do swej życiowej namiętności smutnego Bony Face i założyli ogrodniczą spółkę z kompletnie nieograniczoną odpowiedzialnością, świadczącą usługi dla ludności  w zakresie ogrodnictwa. Jednak nie wiadomo dlaczego zakładali ogrody w połowie maja, nie zważając na niebezpieczeństwo zaistnienia w tym czasie chłodów i przygruntowych przymrozków. Trudno więc się dziwić, że po kilku latach zbankrutowali.
Widocznie ich działalność dała się zinteresowanym mocno we znaki, bo pamięć o nich trwa aż do dzisiaj.

Historia ta, wraz ze sporą dawką koniaku, odniosła swój skutek, rozgrzewając mnie w końcu, ale nie na tyle, aby zapomnieć o podłej pogodzie. Dlatego postanowiłem opuścić domowe pielesze i udać się tam, gdzie naród zwykle wali, kiedy ma dosyć zimna, deszczu, komputera i telewizora, a dysponuje wolnym czasem. Kapitalizm wytworzył wiele takich miejsc, a zwą się one CENTRAMI HANDLOWYMI. Dają poczucie wspolnoty, bezpieczeństwa i ciepła, dowartościowują, zaciekawiają, uczą, karmią i zaopatrują w przeróżne użytkowe i nieużytkowe przedmioty, stwarzają też szanse na zawarcie interesujących znajomości. Można też dostać sporą dawkę rozgrzewajacych kulturalnych wrażeń, na co oczywiście przede wszystkim miałem nadzieję.
Nie zawiodłem się. W centralnym miejscu glerii natknąłem się na tłumek rozgorączkowanych dzieciaków (2 do 7 lat) wraz z rodzicami. Wszyscy oni żywo reagowali na występ teatru kukiełkowego. Tematem dydaktycznego przedstawienia były losy pewego Słonika, który lekkomyślnie odłączył się od Mamy, czym naraził się na szereg niebezpieczeństw.

teatrzyk od frontu 

teatrzyk od tyłu

Usiadłem w kręgu widowni i z rozdziawioną gębusią śledziłem losy zagubionego Słonika do momentu, w którym mały bohater znalazł się nad wodą. Żył w niej przebiegły i łakomy Krokodylek, który tak omamił biednego Słonika, że ten przybliżył się do niego na tyle blisko, że jednym kłapnięciem został pozbawiony kawałka trąbki (na szczęście tej właściwej). 
Jęk przerażenia potoczył się po widowni. Aktorzy oraz rodzice natychmiast wykorzystali tę sytuację, opisując spoconym ze strachu pociechom, co może ich spotkać, jeśli na spacerku odłączą się od mamy.
Ja też spociłem się z wrażenia, co nareszcie rozgrzało mnie na tyle, że bez szwanku przetrwałem Bonifacego, zimną Nadziejozośkę i jeszcze sporo zostało na dzisiaj.




8 komentarzy:

  1. Teraz już wiem skąd takie imiona! :)
    Mam nadzieje(!),że rzeczywiście po Zośce będzie ciepło, bo wybywam i zamierzam wygrzewać stare kości;)
    Aaaa, na centra handlowe mam inne wejrzenie (brr)No, nie spodziewałam się,że może być tam także edukacyjnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno cieplej będzie od soboty, a potem do końca maja pełnia lata!!!

      Ciepło pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Przebiegły i łakomy krokodylek :)

      Grunt to mieć w sobie pogodę dziecka :) Zawsze :)

      Serdeczności:) Lulka

      P.S.

      Na dziś dzień raczej nie lubię koniaku- przeważnie uznaję, że jest dla mnie za mocny

      :)

      Usuń
  2. Dziwie mnie trochę, że nie sięgnąłeś trochę głębiej do annałów. Otóż Zimna Zośka, to nikt inny jak słynna Oziębła Zofia (Frigid Sophie), kwiaciarka z hrabstwa Yorkshire, do której wzdychali wszyscy trzej ogrodnicy. Oziębła seksualnie dziewczyna konsekwentnie jednak odrzucała ich awanse miłosne. Cała historia skończyła się nieszczęśliwie gdyż wzgardzony Bony Face, nie potrafił posklejać swojego złamanego serca i pożegnał się ze światem. A stało się to właśnie 15 maja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj
    Już się rozpogadza, ma wrócić lato :)
    A, co do koniaku- owszem, lubię- tak :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekaw jestem, czy koronczarki z Koniakowa lubią koniak... Interesujący problem.
      A ja, oprócz koniaczku, popijam także "whisky on rock". Kiedyś, kiedy byłem w sile, dochodził także do tego "rock and roll"..

      Pozdrowienia:)

      Usuń