środa, 26 czerwca 2013

O Ojcu. Impresja pierwsza.


Zobacz, ładna? – ojciec ciągnie mnie za rękaw do pokoju. Na kredensie stoi niewielka choinka.

– Ładna, tato. Sam ją ubrałeś?

– Sam. Zawsze sam ubieram choinkę.

– Mieliście kiedyś większą, pamiętasz? Stawialiście ją na podłodze. Też była sztuczna.

– No właśnie – wtrąca matka. – Gdzie ona jest?

– Niepotrzebna nam większa. – Denerwuje się ojciec. – Za dużo roboty.

– Zawsze byłeś leniwy – dogaduje matka. – Nic nigdy nie chciało ci się w domu robić.

Ojciec udaje, że nie słyszy. Poprawia wiszące zabawki, ustawia niewielką szopkę i pokazuje mi ją: – Dostałem od Marysi – tym razem bezbłędnie trafia z imieniem. – Zawsze ją tu... kładę.

– A gdzie są lampki?

– Miałem ciebie prosić, żebyś mi pomógł...

– Pomóc ci je zawiesić?

– Tak.

– A gdzie je masz?

– Tutaj są. – Podaje mi kłębek zielonych przewodów z kolorowymi żaróweczkami. Pracowicie rozplątuję to wszystko, potem zakładam na choinkę i kiedy zamierzam już włączyć do gniazdka, zauważam, że brakuje wtyczki. – Gdzie jest wtyczka, tato?

– Wtyczka?

– No to, co trzeba włożyć do gniazdka, żeby żarówki się świeciły.

Ojciec przygląda się uważnie trzymanym przeze mnie dwóm przewodom. – To ona ma być tutaj? Przecież była...

– Może i była, ale teraz nie ma. Co z tym zrobiłeś? – pytam ostro. Za ostro, bo ojciec wystraszony cofa się. – Pewnie urwałeś, wyciągając z gniazdka i gdzieś wyrzuciłeś.

– Niczego nie urwałem ani nie wyrzucałem...

– A kto to zrobił, krasnoludki? – robię błąd, okazując zdenerwowanie i zwracając się do ojca podniesionym tonem. Mam jednak już dosyć jego niezdarności, zapominania i spowolnionych reakcji. Wiem, że powinienem być cierpliwy, bo tylko w ten sposób mogę mu pomóc, ale teraz czuję się zmęczony i zniecierpliwiony. – Wczoraj przyniosłem naprawione lampki i wtyczka była – dodaję.

Biedny ojciec rozpoczyna chaotyczne poszukiwania. Zagląda w najbardziej nieoczekiwane miejsca: za szafę, pod poduszkę na kanapie, do kwiatów na parapecie i na koniec bierze się za kartkowanie książki. Robi mi się go żal. – Tato, tam na pewno jej nie znajdziesz. Daj spokój, jutro kupię nową i podłączę ją do przewodów.

Ale ojciec nie daje za wygraną. Wyciąga spod biblioteki pudło z resztą zabawek. – O, jest! – woła i podaje mi drugi zestaw lampek. Ze wstydem stwierdzam, że jest to właśnie ten, który naprawiałem. Na jego końcu bezczelnie dynda nienaruszona wtyczka.

– Skąd wziąłeś tamte uszkodzone lampki? – pytam, usiłując zagłuszyć narastające wyrzuty sumienia.

– Nie wiem. Też były w zabawkach.

Nie mówię już nic. Zdejmuję z choinki niesprawne lampki i zakładam te drugie, z wtyczką.

– Pomóc ci ? – pyta ojciec.

– Dobrze, tato, pomóż.
 
Patrzę na jego grube, niezdarne, zreumatyzowane palce i czuję ogromny smutek.

11 komentarzy:

  1. Witaj
    Starość jest czasem smutna, ale pamiętajmy , że i nas ona czeka.
    Pozdrawiam mile ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, trzeba o tym pamiętać. Jednak nie zawsze starcza nam rozsądku i cierpliwości...

      Pozdrowienia:))

      Usuń
  2. Pięknie to ująłeś Wojtku, czytając miałam wrażenie, że dotyczy mojego ojca/rodziców i mnie. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładne, aż łza się w oku zakręciła.
    Daje mi to dużo do myślenia.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszyłam się czytając. Przypomniały mi się chwile, bardzo podobne do tej z Twojego opowiadania, w relacjach z moim ojcem. Też tak mam, ze niby takie drobne, mało ważne zdarzenia, stają mi przed oczami i nabierają potężnych rozmiarów w naszych wrażliwych duszach. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te wydarzenia powracają i często nie dają nam spokoju. A kiedy osoby z nią związanej zabraknie, potrafią, nierzadko obarczone wyrutami sumienia, w sprawiać nam ból.

      Pozdrowienia.

      Usuń