środa, 7 stycznia 2015

Moje miejsce

Dłuuuuuuugie lenistwo mamy już za sobą. Wczoraj zamknęło je Trzech Króli.
Ale najmłodszych czekają jeszcze ferie!!!
ZA MOICH CZASÓW (sic!), kiedy byłem szkolnym pacholęciem, także istniało święto Trzech Króli, które było dniem wolnym od pracy. Kończyło ono dwutygodniową labę, która była jednocześnie feriami zimowymi. Dopiero dokręcenie śruby przez komunistów w latach pięćdziesiątych zlikwidowało to święto.
Długo trzeba było czekać na jego powrót.
Sylwester podobno był huczny. Piszę "podobno", bo ja i MTŻ spędziliśmy go tym razem w domowych pieleszach, spokojnie, przed telewizorem, ale nie w piżamach, a ubrani na tyle przyzwoicie, aby nie zgorszyć nadchodzącego, małego, niedojrzałego jeszcze przecież roczku.
Otoczenie mieliśmy przyjazne i niepozbawione świątecznych dekoracji (nie licząc choinki).




Z wybiciem godziny dwunastej, spełniliśmy toast Pepsi Colą (bez żadnych dodatków!!!). Było to ciekawe doświadczenie, swego rodzaju eksperyment, bowiem na coś takiego zdecydowaliśmy się po raz pierwszy w naszym bardzo dłuuuuuuuuugim pożyciu. 


Szok nie był wielki, gdyż załagodzony został ogłuszającym hukiem fajerwerków. Mimo chęci ukrycia się (wzorem czworonogów), gdzieś głęboko pod wanną, odważnie wyszedłem na balkon i zrobiłem dwie fotki.



Nazajutrz  obudziłem się trzeźwy, nieprzejedzony, bez dolegliwości gastrycznych. Mój mózg pracował jasno i bez bólu. Sprawiło mi to niekłamaną satysfakcję, zwłaszcza, że miałem w pamięci pewne Sylwestry,  kiedy to poranki (poranki! - raczej późne popołudnia) znacznie odbiegały od aktualnego. 
Właśnie, pełen zadowolenia, przeciągałem się słodko, gdy nagle dopadły mnie REFLEKSJE!!! "Człowieku, przecież to Nowy Rok. Czas na dokonanie podsumowań, rozliczeń, snucia planów na przyszłość, nierzadko dotyczących odnalezienia w końcu swojego miejsca na ziemi." 
Lotem błyskawicy przeleciałem ubiegłe lata, stwierdzając, że wszystko było OK, i oby tak było dalej, zatrzymując się na ostatnim zagadnieniu - czy znalazłem swoje miejsce na ziemi?
Hmm... - zastanowiłem się - ależ tak! ZNALAZŁEM!!! - niemal krzyknąłem, stukając się w czoło (MTŻ na szczęście spała). Znalazłem je już dawno!

JEST NIM ZLEW, ZWYKŁY KUCHENNY ZLEW, WRAZ PRZYLEGŁYM SKRAWKIEM PODŁOGI. 


Zawdzięczam to moim najbliższym, którzy już od dziecka wdrażali mnie w różnego rodzaju obowiązki domowe, a szczególnie w zmywanie po obiedzie. 
Miejsce to sprzyja refleksji i zadumie. Wycisza i relaksuje. Szum wody działa kojąco, uspokajająco i moczopędnie.
Lata spędzone przy zlewie nauczyły mnie cierpliwości, wytrwałości, szacunku do pracy, systematyczności, dokładności i rozwagi, nie mówiąc o zamiłowaniu do higieny. Rozwinęło moją wyobraźnię i wpłynęło dodatnio na mą wrażliwą duszę artysty. 
Doceniłem także postęp techniczny, mając w pamięci trudne początki nad zlewem dzieciństwa. Zlewem jednokomorowym, półokrągłym, żeliwnym, z mosiężnym kranem, samotnie zwisającym ze ściany i dostarczającym jedynie zimną wodę. To podgrzewanie dodatkowej wody w garze, walka z tłuszczem,  bez ułatwiających ją dodatkowych specyfików, wiecznie spierzchnięte łapy... ach, ach, wspomnienia, wspomnienia!!!

12 komentarzy:

  1. Nie pomyslalabym,niby zwykly zlew ,a tyle przy nim refleksji.
    Szczescia i zdrowia na ten NOWY ROK .

    OdpowiedzUsuń
  2. :)))) Wszystkiego dobrego w tym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odkrycie noworoczne tajemnicy zmywania naczyń, wspaniałe. Człowiek wielu rzeczy nie odkrywa, bo stara się o nich nie myśleć. Mąż mój spędza w kuchni więcej czasu niż ja i chwali sobie przebywanie w tym miejscu. My również spędziliśmy Sylwestra z wnusią, a toast spełniliśmy bezalkoholowym, szampanem truskawkowym. Smakował tak jak za dawnych czasów ten prawdziwy. Pozdrawiam Cię serdecznie, życzę Tobie i twojej Rodzinie wspaniałego samopoczucia na każdy dzień roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Wszystkiego najlepszego!!!!

      Masz cennego Męża:)))

      Pozdrowienia dla Ciebie i Niego

      Usuń
  4. Dzięki za wizytę u mnie i przedstawienie swojej kariery wojskowej. Song o zmywaniu bardzo dobry i życiowy. Też to lubię i to robię :) I to od lat z kolega Ludwikiem. Sylwestra specjalnie nie obchodzę. I takiej tradycji u mnie w rodzinie nie było. To i tak jest data umowna. W każdej części świata to jest o innej godzinie. Przyrodę też Sylwester i Nowy Rok nie obchodzi.
    Pozdrawiam serdecznie i czołem!!!!!!!!!!!!!!
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  5. Wojtku, jesteś wielki!! nawet o kuchennym zlewie pięknie potrafisz napisać:)) Chylę czoła przed artystą.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Słuchaj Wojtku fajne te Twoje zdjęcia :) Bardzo je lubię :) Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń