Sypnęło obficie. A wydarzyło się to Anno Domini 2012, w sobotę, 27 dnia miesiąca października.
Naród nieświadom nadciągającego wybryku natury, jak zwykle domostwa opuścił, w gonitwie dnia powszedniego, nieprzygotowany w obuwiu i odzieży wierzchniej. Na domiar złego rzadko który zimowe obręcze na wozy swoje u kowala wyrychtował.
Ja też w tłumie tym znalazłem się, ale komfort wielki miałem, bowiem u wróża wcześniej dowiedziawszy się co grozi, koła odpowiednie do przepowiedni dnia poprzedniego założył. Tak więc wieczorem późnym, w zadymce, bez ryzyka do chałupy powróciłem.
A rankiem późnym, przesunięciem czasu ogłupiały, z łoża się zwlokłem i jak wryty przed oknem stanąłem, oczom swoim zapuchniętym od marzeń sennych nie dowierzając.
Ach, Panie na Niebiesiech, pięknym ten świat stworzyłeś!!!
Ja na razie znalazłam zimowe opony do mojego auta, a to już duży sukces, zważywszy na to, że do tej pory wiedziałam jedynie, gdzie wkłada się kluczyk i ewentualnie wlewa paliwo. A zima piękna, w moim Raju też:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Szkoda, że niedługo obraz ten zniknie!!! Meteorolodzy wieszczą, że zima nie powróci aż go grudnia.
UsuńPozdrowienia:))
Witaj
OdpowiedzUsuńZimę lubię od zawsze, za jej biel, za mrozik, cudne krajobrazy. Zimą się urodziłam i uodporniłam na zawsze :)
Pozdrawiam miło :)
A ja chłopak letni...
UsuńAle zimę też lubię.
Pozdrowienia:))