Jesień całą gębą. Nic się nie chce robić, a tym bardziej dbać o własne cielsko. Zero aktywności fizycznej. Książeczka, fotel, telewizorek lub komputerek. Ani się człowiek spostrzeże, jak dopadną go rozmaite dolegliwości i choróbska.
A tymczasem ten właśnie człowiek ma wielkie szczęście
przychodzić na świat, wyposażony w mechanizm pozwalający mu na wygodną
egzystencję w ziemskich warunkach. Nie musi nic robić, aby go dostać lub
wyprodukować. Po prostu "na wejściu" go ma. Jest to ciało - pokrowiec
na duszę. Doskonała maszyna. Z założenia, nie ma w niej miejsca na przypadek.
Wszystkie tryby mają współpracować ze sobą idealnie, regenerując się co kilka
lat. Skomplikowane laboratorium, sterowane przez centralę z szarych komórek,
zaprogramowaną przez wysoko rozwiniętą myśl inżynierii genetycznej.
Doskonałość ciała przejawia się
również i w tym, że zachodzące w nim procesy przebiegają automatycznie, bez
udziału naszej świadomości. Póki wszystko OK, nie czujemy go. Jest jak świetnie
dopasowany kombinezon. Dlatego mamy tendencje do zapominania o nim i narażania
go na ekstremalne warunki.
Przez całe życie, najpierw nasze
otoczenie, a potem my usilnie pracujemy nad tym, aby to ciało zniszczyć.
Rodzice obciążają nas wadami genetycznymi. Wpychają w nas to, czego nie chcemy,
łamiąc w ten sposób instynktowną dążność dziecka do przyjmowania tylko tego, co
jest dla niego pożyteczne. Potem, wykańczamy się nerwowo, brnąc przez lata
nauki i walcząc o swoje miejsce w społeczeństwie. Cywilizacja, jaką
stworzyliśmy, wymusza na nas siedzący tryb życia, jedzenie gdziekolwiek i
cokolwiek, na stres i wdychanie zatrutego powietrza. Szukamy pocieszenia w
alkoholu, papierosach i narkotykach. W rezultacie, w naszym idelanym
mechanizmie zaczyna zgrzytać, a nadal konsekwentnie ignorowany, stopniowo
zamienia się w ruinę. Wtedy, zrozpaczeni, załamujemy się i obarczamy za to winą
Najwyższego, stwierdzając: "Oj, nie udała się Panu Bogu starość, oj nie
udała!".
Niezawodny Instynkt Samozachowawczy oraz tzw. Jenteligiencja podpowiadają mi w tym momencie, że możemy tego uniknąć. Warunkiem
jest systematyczna i świadoma walka o utrzymanie prawidłowego funkcjonowania
naszej maszynerii. Prawidłowe odżywianie, ruch, mierzenie sił na zamiary,
unikanie stresów, odpoczynek, okresowy przegląd stanu zdrowia, rezygnacja z
bezsensownej walki z oporem materii, optymistyczne nastawienie do życia, no i regularne ćwiczenia, ćwiczenia (oczywiście fizyczne).
To, jakimi będziemy na starość, w
olbrzymiej mierze zależy od nas samych. Starość, to kwintesencja całej naszej
ziemskiej egzystencji.
Zabrzmiało to wyjątkowo dydaktycznie, aż sam się sobie dziwię. Teraz, aby wyjść z tego z twarzą, nie pozostaje mi nic innego, jak wyłączyć komputer i chwycić za hantle...
A może wystarczy tylko napinanie poszczególnych mięśni w pozycji horyzontalnej? I to tak nie za mocno, aby się za bardzo nie zmęczyć...