- Zobacz - zawołała Moja Towarzyszka Życia (MTŻ). - Przyleciała mucha do ciebie!
Wyskoczyłem z łazienki i co sił w nogach pognałem do do Dużego Pokoju, bowiem denerwuje mnie wszystko, co śmie latać w naszym mieszkaniu.
- Gdzie? - spytałem zdyszany, mocując opadający z bioder ręcznik.
- Tutaj, na oknie. Widzisz?
Wytężyłem wzrok.
- Nic nie widzę.
- Przed chwilą siedziała na szybie.
- Duża? - spytałem z nadzieją.
- Wielka.
- Skąd ona się wzięła?
- Nie wiem. Może wleciała z zewnątrz.
- To niemożliwe. Przecież uważam przy każdym wietrzeniu.
- Widocznie słabo uważasz. Jakoś udało jej się wcisnąć - zauważyła MTŻ z przyganą.
Tymczasem mucha wyjrzała spod liścia pelargonii i lekkomyślnie oceniwszy sytuację jako bezpieczną powędrowała na framugę. Była rzeczywiście duża, ale jakaś taka niemrawa. Poruszała się powoli a używanie skrzydeł sprawiało jej sporą trudność.
- Zobacz - powiedziałem. - Jeszcze otumaniona wiosną. Wszystko wskazuje na to, że przezimowała w naszym mieszkaniu.
- Będzie ci łatwiej ją zabić - zauważyła MTŻ.
- Aha - mruknąłem i przybliżyłem do muchy Specjalną Rakietkę Do Zabijania Owadów Impulsem Elektrycznym (SRDZOIE). Już miałem nacisnąć śmiercionośny przycisk, kiedy ofiara odwróciła się gwałtownie i spojrzała mi prosto w twarz. W jej oczach, nieco zaszklonych łzami, nie widać było ani strachu, ani błagania o litość, ale determinację i gotowość rozstania się z życiem.
- Śmiało, byle to trwało jak najkrócej - szepnęła. - No, zrób to, skoro musisz!
Serce zadrgało mi współczuciem. Nie po to biedne stworzenie przetrwało całą zimę, aby teraz ginąć. Nie, nie zrobię tego! To byłoby nieludzkie i nieowadzie. Nadchodzi wiosna, niech sobie jeszcze polata na wolności, zanim ktoś inny wykona wyrok.
Uchyliłem okno i delikatnie podmuchując wyprosiłem muchę na zewnątrz.
"Zrobiłem dobry uczynek", pomyślałem z błogą satysfakcją, po czym bezlitośnie poraziłem prądem żywnościowego mola, który temu wszystkiemu bezczelnie się przyglądał.
SRDZOIE
Pajaki wynosze z domu nie zabijam,wszystkie inne glizdy tez moga zyc w moim ogrodzie,ale muche tak,nie lubie tych upierdliwych owadow:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńUpierdliwe i odrażające. A do tego bzyczą, siadają na byle czym i nie myją się.
UsuńZ muszym pozdrowieniem:)))
P.S. Poprzedni mój komentarz "muszałem" usunąć z powodu muchy, która siadając na klawiaturze narobiła masę błędów drukarskich. Oszczędziłem ją.
Piękne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńKiedyś mój znajomy gonił z łapką na muchy. Ale jak mnie widział to ją chował.
I kiedyś zła powiedziałam mu, żeby zamienił się miejscem właśnie z tą muchą. A ja będę nim i biłam go łapką. Pomogło, od tamtej pory kolega tylko ratuje muchy i inne zwierzaki. Wypuszcza przez okno.
Pozdrawiam.
Kiedyś moja znajoma goniła mnie z łapką króliczą. To było po tym, jak przyniosłem do domu króliczą tuszkę (obdartą ze skóry). Od tego czasu należę do Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami:)))
UsuńWiosna działa cuda:)) Ogłośmy zatem ten dzień - Dniem dobroci dla much:)))
OdpowiedzUsuńA ja widziałam dzisiaj, pierwszą tej wiosny biedronkę (żywą).
Serdeczności
Hurrra!!! 12 kwietnia - Dzień Dobroci Dla Much!!! Oby się tylko o tym nie dowiedziały...
UsuńPozdrowienia:)))
Ja im nie powiem, jak Ty nie powiesz, mamy szansę zachować tajemnicę. Chyba, że ktoś trzeci....:))
UsuńPozdrawiam.
Wojtku. Ja poamiętam jak my na wsi u dziadków polowaliśmy na muchy i liczyliśmy ile kto złapał w rękę!
OdpowiedzUsuńNo i do dziś są lepy na muchy. I tam muchy giną śmiercią męczeńską.....
I kiedyś muchy łapaliśmy dla naszego szpaka Gacka. Bo mieliśmy szpaka w domu.
A gdzie ten wpis o Smoleńsku u Ciebie?
Pozdrawiam i pytam
Vojtek przez fał :)
O, tak. Ja też pamiętam lepy na muchy. Wychowałem się wśród nich, bo moja Mama miała zwyczaj wieszania ich na żyrandolach w każdym pokoju no i w kuchni. A much była masa, bo mieszkanie wychodziło na południe.
UsuńPozrowienia VVojtek
Ojojojo! Cóż to Wojtku za sprzęt wymyślny masz do zabijania?! Ja tam na okna moskitiery pozakładałam i mam luz, a jak coś przez drzwi balkonowe wleci, to i tamtędy z powrotem wyleci. Nie zabijam - wyganiam. Niech sobie żyje :)))
OdpowiedzUsuńJa też staram sie nie zabijać tylko nim wyganiać (wyjątek - komary i wszelkiego rodzaju mole)
UsuńKomary gorsze są od much, a namolne takie, że szkoda gadać, więc stąd te moskitiery - nie lubię,jak mnie coś podżera :)))
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńI ja wypuszczam, co żywe stworzenie :)
Pozdrawiam wiosennie dobroduszny Wojtku ;)
Tak jakoś porobiło mi sie z wiekiem, że serce gołębie mam:)))
UsuńTes serdecznie pozdrawiam:)
No to masz o jeden dobry uczynek więcej na swym koncie, oraz zapewne wdzięczny Tobie jest ten, kto teraz "Twoją" muchę u siebie gości ;-) Ze wstydem przyznaję, że ja litości nie mam, dla much zwłaszcza!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Trzymam się na wodzy i nie zabijam. Chociaż czasem chciałoby się...
UsuńPozdrowionka.