Kiedy osiąga się wiek,
powiedzmy, zaawansowany,
to sobie myśli człek:
no, mój kochany,
latka lecą,
czas zdrówko podreperować nieco.
Za wcześnie na prosektorium,
więc może sanatorium?
I jedzie sobie do uzdrowiska,
dokąd ciągną podobne do niego ludziska.
Ja także wnet
udałem się tam z MTŻ,
gdzie nasze ciała
armia fachowców wyobracała
w pocie i znoju.
A miało to miejsce w Busku-Zdroju.
W SZPITALU UZDROWISKOWYM KRYSTYNA
Pokój obszerny i luksusowy
Z dużym balkonem, na którym można było sobie wypić kawkę.
Zabiegów regenerujących ciałko całkiem sporo. Między innymi. masowanko na leniuszka na specjalnych stołach.
Na tym nóżki
A na tym pupkę
Jest jeszcze stół masujący plecki, ten po mojej lewej stronie, ale nie mam na nim zdjęcia.
Miałem także inhalacje solankowo-jodkowe.
Na które chodziła także MTŻ.
A poniżej selfi w wannie podczas kąpieli siarczkowej.
Między zabiegami odpoczynek w pokoju.
Tak się złożyło, że podczas pobytu w Busku stuknęły mi 72 latka, które opiliśmy mini szampanem.
W prezencie dostałem od MTŻ kolorowanki dla dorosłych "365 dni bez stresu" i od razy przystąpiłem do malowania, kolorując jeden obrazek dziennie.
Polecam wszystkim ten relaks. Początkowo przeraża a potem narkotycznie wciąga.
Podreperowałem więc także i duszę.
Wróciliśmy do Warszawy po czterech tygodniach, skołowani i zmordowani nawałem zabiegów, czując się chyba gorzej niż przed wyjazdem. Dochodziliśmy do siebie też cztery tygodnie i już jest znacznie lepiej. No.gdyby nie to fatalne warszawskie powietrze....