Dość długo nie wpisywałem nowych postów. Między innymi dlatego, że przedsięwzięliśmy (ale trudne słowo!!!) z MTŻ pierwszą od 13 lat podróż poza granice naszego ukochanego Kraju. I to nie jakimś samolotem, proszę Państwa (mam lekką awersję do latania po 23 latach spędzonych na pokładzie), ale samochodem!!! I to nie tuż za miedzę, ale aż do Wielkiej Brytanii.
Mieliśmy spore obawy co do tak dalekiej podróży. Zasiedzenie w domowych pieleszach, długa podróż, nie te lata... A percepcja? Czy taka sama? Może 72 lata na karku swoje zrobiły? Może zmęczenie będzie większe? Sporo pytań...
Jednak w końcu odrzuciliśmy nękające nas obiekcje. Przecież nie była to
nasza pierwsza tego rodzaju podróż - obyliśmy ich sporo za tzw. młodu, a
i ruch lewostronny nie jest nam obcy, bo mamy poza sobą ponad 600 mil
jazdy po tej dziwnej stronie.
Podróż podzieliliśmy na trzy etapy. Pierwszy do Rzepina (ok 400 km), gdzie nocleg w bardzo miłym hoteliku. Drugi do Brukseli (ok 870 km) i trzeci, przez Calais i Dover do miejsca przeznaczenia (ok 400 km).
Powrót ta sama trasą.
W Anglii spędziliśmy 2 tygodnie.
Podróż podzieliliśmy na trzy etapy. Pierwszy do Rzepina (ok 400 km), gdzie nocleg w bardzo miłym hoteliku. Drugi do Brukseli (ok 870 km) i trzeci, przez Calais i Dover do miejsca przeznaczenia (ok 400 km).
Powrót ta sama trasą.
W Anglii spędziliśmy 2 tygodnie.
Na promie z Calais do Dover
Skały Dover
Oczekiwanie na prom w Dover w drodze powrotnej
Dopływamy do Calais