Umarł kotek, umarł i leży na desce,
Nie chce się poruszyć, ni zamruczeć nie chce.
Przyszła bowiem kryska na biednego kotka.
Wyrósł mu za uszkiem guz wielkości spodka.
A pan Weterynarz, zasmucony wielce,
Rzekł, że już nie można jemu pomóc więcej.
Guz mu wyżarł sporo z tego co ma w środku,
Więc cóż z tobą począć, schorowany kotku?
Chyba tylko można skrócić twoją mękę.
I wbił długą igłę w Kocisława rękę.
Wstrzyknął w biedne ciałko śmiercionośną dawkę.
Biegnij sobie, kotku, na niebiańską trawkę!!!
A to Kocisław jeszcze w formie.....