wtorek, 23 lipca 2019

Dziennik

Jak już wspomniałem, od początku roku prowadzę Dziennik. Kończę już zapełniać wpisami drugi zeszyt formatu A4, 80 kartek (160 stron).
Oto fragment wpisu,  dotyczącego moich niedawnych urodzin.

7 lipca - niedziela.

Urodziłem się!. Czuję się jak noworodek , ale jednocześnie mam wrażenie, że żyję już na tym padole dość długo. Przyszedłem na świat krótko po północy, a już o godzinie drugiej nad ranem, kiedy zachciało mi się siusiu, byłem w stanie samodzielnie, choć podpierając się ścian, pójść do łazienki!
Rano, o 5.30, obudziłem się z płaczem, odczuwając głód. Obok mnie leżała kobieta. Przez krótką chwilę zastanawiałem się, czy to moja mama i czy w związku z tym mam prawo przyssać się do jej piersi. Nawet spróbowałem, doszedłem jednak do wniosku, że nie jest moją matką, bo nie zareagowała, tak jak mama. A więc najprawdopodobniej to pielęgniarka ze szpitala położniczego. 
Uspokoiło mnie to na tyle, że jeszcze zdrzemnąłem się trochę. Jednak głód stał się na tyle dotkliwy, że wstałem, poszedłem do kuchni i sprawnie przygotowałem śniadanie, nie wiedzieć czemu dla dwóch osób. Po 2 jajka na miękko, opiekany chleb i tosty, cztery rodzaje serów, jeden kubek gorącej wody, a w drugim zaparzyłem "szczura", zawierającego mix przeciwcholesterolowy.
Do kuchni weszła kobieta, która leżała obok mnie. Ucałowała mnie, nazywając noworodkiem i składając życzenia z okazji urodzin. I w tym momencie rozpoznałem w niej moją żonę.

- Jestem noworodkiem, ale genialnym. Rozwijam się w ekspresowym tempie - stwierdziłem, rzucając okiem na wiszące w przedpokoju, na przeciw wejścia do kuchni lustro. - No, chyba trochę za szybko - dodałem, widząc odbicie faceta z siwą brodą.

Maksymalną sprawność osiągnąłem w ciągu paru następnych godzin. Doceniła to moja siostra, dając mnie i Izie oryginalny prezent urodzinowy - voucher na romantyczny wieczór czekoladowy u Wedla.
Natomiast od Izy dostałem pierwszego w życiu smartfona, z którym przez jakiś czas będę się użerał, aby go przyswoić. Nie będzie to łatwe w moim "zaawansowanym" wieku. Izą, widząc moją ambiwalentną reakcję, nieco się zasmuciła. Dała mi jednak do zrozumienia, że wierzy w moją inteligencję. 

Sporą część dnia spędziłem, dyżurując przy telefonie. Cieszę się, że parę osób jeszcze o mnie pamięta, mimo że u nas w zasadzie nie celebruje się dnia urodzin.

W każdym razie, żyję i żyć zamierzam jeszcze 45 lat.


DRŻYJ ZUS-ie!!!!




                    



10 komentarzy:

  1. Bardzo fajne wspomnienia. Podobnie pisałam pamiętnik wnuczce, jak jeszcze była w brzuszku mamy, a już w pamiętniku mówi. Pozdrawiam serdecznie.😃

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin Wojtku! Niech ZUS drży ! :)
    pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. I niech się tak stanie! Mam podobny plan, zamierzam odkuć się na ZUSie :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Wojtku drogi!
    Jestem obecna na Twoim blogu, czytam, życzę wszystkiego, co najlepsze:)
    Pozdrawiam najserdeczniej, jesiennie już:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!
    Musi być osobliwie tak przeżywać urodziny zupełnie od nowa. Nic Pan nie pisze o bólu porodowym, więc wszystko zakończyło sie pomyślnie przy śniadaniu, przy którym towarzyszyła już żona. Aż dziw, że nie było grysiku...I od razu udało sie Panu opanować smartfona!? Zdolny z Pana solenizant!
    Przyłanczam się do życzeń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjątkowo szybko dojrzałem i ani się obejrzałem, jak stuknęło 75. Czas galopuje jak głupi

      Serdecznie pozdrawiam:))

      Usuń