Znowu Zimni Ogrodnicy nie zawiedli. Jak co roku złośliwie przygnali chłód, chmury i opady deszczu. Mieszkanko wychłodziło się nieco, ale nie na tyle, aby nie przyciągać do siebie zmarzniętych owadów wszelakiego autoramentu. Przedwczoraj wpadł wieczorem wielki leśny komar i tłukł się głupawo o ściany i lampę. Nie uległem delikatnej sugestii Przedstawicielce Rodziny z Krakowa, której miłą delegację (2 osoby) gościliśmy przez kilka dni, aby skrócić jego męki. Ocaliłem mu życie mówiąc, że i tak długo już nie potrwa.
Nie myliłem się. Wczoraj przed południem wymieniona Przedstawicielka zauważyła, że komar leży bez ruchu krzyżem na podłodze, tuż obok drzwi balkonowych. Oddychał jeszcze. Z trudem opanowałem się, aby nie przynieść mu pomocy metodą "usta usta". A, niech dogorywa sobie w spokoju, w śmierci klinicznej, wedrując już sobie być może ku świetlistemu tunelowi...
Dzisiaj odnalazłem jego skurczone zwłoki, pięćdziesią centymetrów dalej. Widocznie ostatkiem sił przeczołgał się tam, zanim ostatecznie skonał. Ująłem go ostrożnie i wypuściłem za balkon. Wiatr uniósł truchełko w ostatni lot...
Ech, smutno się porobiło...
Przypominam więc fragment mego zeszłorocznego wpisu na temat Ogrodników:
"(...) Otóż okazało się, że sławetni, aczkolwiek
dokuczliwi Ogrodnicy, są z pochodzenia Anglikami, a ich używane w Polsce imiona
są spolszczeniami anglosaskich - Mr Crazy, Sir Wacy oraz Bony Face.
Wszyscy oni żyli w tym samym czasie, a ich
imiona określały ich przymioty lub przywary.
Mr Crazy (w spolszczeniu - Pan Kracy), był
zwariowany (crazy) na punkcie ogrodnictwa. Jedyny w tym towarzystwie
szlachcic Sir Wacky (w spolszczeniu Ser Wacy) był również stuknięty
(wacky) na tym samym punkcie. Natomiast Bony Face (w spolszczeniu Boni
Facy) nie był stuknięty ani zwariowany na żadnym punkcie, natomiast wyróżniał
się kościstą (bony) twarzą (face).
Zafascynowani uprawą wszystkiego co rośnie, Sir
Wacky oraz Mr Crazy zdołali przekonać do swej życiowej namiętności smutnego Bony
Face i założyli ogrodniczą spółkę z kompletnie nieograniczoną
odpowiedzialnością, świadczącą usługi dla ludności w zakresie
ogrodnictwa. Jednak nie wiadomo dlaczego zakładali ogrody w połowie maja, nie
zważając na niebezpieczeństwo zaistnienia w tym czasie chłodów i przygruntowych
przymrozków. Trudno więc się dziwić, że po kilku latach zbankrutowali.
Widocznie ich działalność dała się
zinteresowanym mocno we znaki, bo pamięć o nich trwa aż do dzisiaj."
Życzę wszystkim Ciepłej Zośki
Opis Waszej walki z komarem, jak żywy stanął mi przed oczami. Bardzo ładnie opisałeś i pokazałeś swoją wrażliwą duszę. Biedny komar, jednak źle zakończył swój żywot. Te, które wpadają do mojego domu spotyka podobny los, ale ja tak ładnie o nich nie potrafię napisać, brakuje talentu. Ogrodnicy w tym roku zapowiadają się dobrze, ma być gorąco. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńFakt. Ciepło się zrobiło.
UsuńCiekaw jestem, kiedy pogoda to sobie odbije.
Pozdrowienia
Nawet czekam na to, aby sobie trochę odbiła, bo wiatry wieją u nas niesamowicie ciepłe, wysuszając wszystko po drodze. Przydałaby się kapka deszczu, bo inaczej wysuszymy się na wiórek i pomrzemy z pragnienia, jak nie przymierzając, Twój komar. Spokojnych i miłych dni życzę.
UsuńTo moze po koniaczku na rozgrzewke;)
OdpowiedzUsuńNa zdrówko:)))
UsuńBzykającym mówię stanowcze nie!!
OdpowiedzUsuńI żeby było jasne, że mam na myśli owady;))
A co powiesz o owadach, które lubią bzykać? I żeby było jasne, że nie mam na myśli bzykania:)))
UsuńWojtku. Z tymi Ogrodnikami Anglikami to żart prawda :) Ale rzeczywiście zimno było! Za to teraz jest gorąco i duszno. Tak jak w lopcu. A ciekawe jak w lipcu będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Zoliborza
Vojtek
Może tak,a może nie:)))
UsuńPozdrowienia