To kasztanami jesień się zaczyna,
i to ja, podstarzały chłopczyna,
wymyśliwszy tę sentencję,
wziąłem na na barki jej konsekwencję,
i poczłapałem, jak ten kiep,
pod deszcz kasztanów, spadających na łeb,
by w pewien jesienny poranek
zebrać ich parę łubianek,
pomruczawszy wprzódy z kotem,
siedzącym leniwie pod płotem.
Obłożyłem nimi mieszkanie.
Teraz neutralizują złe promieniowanie.
A z części, słuchając niemodnej muzyki,
zrobię zwierzątka i ludziki,
cofając się w zamierzchły świat
wczesnoszczenięcych lat.
To te kasztanowce.
Kot siedzi w prawym górnym rogu
Pierwszy urobek
zaniesiony do domu.
A POTEM JESZCZE KILKA RAZY W TE I WE WTE.
Szczęściarz, u mnie pod drzewami, tylko skorupy po kasztanach, nie wiem gdzie podziewają się kasztany:)) Chyba muszę wcześniej wstawać.
OdpowiedzUsuńU mnie też coraz więcej skorup:))
UsuńJesiennie pozdrawiam:))
Też zbieram kasztany, pachną jesienią i przemijaniem. Piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że odwiedziłaś mój blog, zostawiając ślad:))
UsuńNiestety, kasztany z biegiem zimowych miesięcy schną i marszczą się. Szkoda...
Pozdrowionka:))
Wiersz również piękny
OdpowiedzUsuńLiryczno prześmiewczy:))
UsuńPozdrawiam jesiennie. Ludziki też ze swoim dzieckiem robiłam bardzo dawno temu, ale o działaniu anty-promieniotwórczym nie wiedziałam.
OdpowiedzUsuńSzczególnie przy telewizorze, no i pod łóżkiem.
UsuńPozdrawiam nostalgicznie;))
Witaj Wojtku !
OdpowiedzUsuńA gdzie ludziki na fotkach:)
I ja mam porozkładane przy telewizorze i komputerze, jak co roku:)
Jesiennie pozdrawiam:)
Ludziki w produkcji - brakuje mi jeszcze żołędzi:)))
UsuńPozdrowionka:))