Następna seria wpisów,
dotyczy mojej krótkiej, ale burzliwej przynależności do harcerstwa. Skuszony
fasonem i kolorem mundurów, oraz perspektywą gromadnych wypadów na biwaki,
wstąpiłem do ZHP, nieświadom jego politycznego podtekstu oraz panujących w tej
organizacji zwyczajów. Wkrótce, okazało się, że bycie harcerzem, to głównie
nudne zbiórki, które odbywały się po zajęciach w klasie i prowadzone były przez
nieopierzoną, niewiele starszą od nas druhnę. Do tego, każdy harcerz musiał
codziennie nosić w szkole do zwykłego ubrania czerwoną chustę. Obowiązek ten
był rygorystycznie egzekwowany przez wychowawców. Ja, wyłamujący sie
notorycznie z wszelkiego rodzaju nakazów, oczywiście wkrótce popadłem z nimi w
kolejny konflikt. Świadczy o tym uwaga, wpisana przez moją ukochana Wychowawczynię,
w dniu 6/XII.54: "Mimo to, że w
sobotę przeprowadziłam kontrolę harcerzy, którzy nie noszą chust, Wojtek dziś
znów był bez chusty, którą obowiązany jest nosić codziennie do szkoły. Niekarny
harcerz". Wydawało jej się, że tym ostatnim stwierdzeniem wzbudzi we
mnie poczucie zawstydzenia i spowoduje duchową przemianę. Była w wielkim
błędzie. Następna uwaga, z dn. 9/XII.54, tym razem autorstwa druhny, załamanej
moim zachowaniem na zbiórkach, świadczyła wręcz o czymś innym: "Mimo że prosiłam o spokój, bo wpisywałam
uwagę harcerce, syn się śmiał". Pamiętam, że wyraziłem wówczas swój
energiczny protest, w wyniku którego, druhna uległa i czterema liniami na krzyż
skreśliła tę uwagę. Następne dni przynależności do harcerstwa, przelały czarę
goryczy. Wkroczyła wtedy czujnie do akcji moja Mama, która dnia.16/XII.54
napisała w dzienniczku: "Proszę o
wypisanie Wojtka z harcerstwa. Z jakich powodów, wyjaśnię to osobiście".
Po tej historii, moje
życie w szkole nie stało się łatwiejsze. Dn. 17/XII.54, musiałem samobiczująco
napisać: "Spóźniłem się na lekcję
gimnastyki", dn.18/XII.54: "Należę
do tych, którzy nie dają prowadzić lekcji, zachowują się wrzaskliwie i
niekarnie", dn. 20/I.55:
"Rozmawiałem na lekcji, pomimo że pani przerwała lekcję", a dn.
17/II.55: "Spóźniłem się znacznie na
lekcję".
Wkrótce, okazało się,
że na domiar złego mam problemy światopoglądowe, co z kolei wpędziło w stres
katechetkę. Lekcje religii odbywały sie wówczas w szkole, co było w dobie wojującego
komunizmu, swego rodzaju ewenementem. Dn. 3/III.55, napisała: "Zeszytu nie ma! Wojtek rozmawia na
religii. Nie uważa. Przeszkadza mi prowadzić lekcję". Dn. 16/III.55,
kazała mi wpisać: "Zapomniałem
zeszytu do religii". Dn. 26/III.55 opadły jej ręce: "Wojtek nie umie przykazań np. VI. Nie
umie pieśni. Dostał 3. Nie mam czasu pytać po kilka razy. Mam tylko 2 godz. na
tydzień. Chłopiec się b. opuścił w pracy".
Bylam w ZHP,nieco pozniej,wnioskuje po braku obowiazku noszenia czerwonej chusty:),
OdpowiedzUsuńjesli chodzi o nude,to ta przetrwala ,tez jak wspominam mam"nudnosci";)
Tak, kompletne rozczarowanie.
UsuńAle takie były czasy...
Czuwaj!!!
Ja należałem wyłącznie do Zuchów (czyli takiego przedszkola harcerskiego), gdzie pełniłem zaszczytną funkcję szóstkowego. Nie splamiłem się jednak współpracą z reżimową, paramilitarną organizacją młodzieżową jaką było regularne harcerstwo;) Mimo, że chusty nie były już czerwone.
OdpowiedzUsuńNo cóż, ja sie splamiłem, ale na krótko. Splamiłem się też późniejszą przynależnością do ZMS.
UsuńNie bardzo interesowałem sie wówczas polityką. To, co rozgrywało się wtedy, uważałem za rzecz normalną. Październik 1956 - miałem wtedy 12 lat. Rok 1968, 70 - to już moja praca na morzu. Nie było mnie w kraju i właściwie nie wiedziałem, co sie w nim dzieje...
Witaj
OdpowiedzUsuńTakie pamiątki, to istne skarby :) a uwagi- nic to :)
Pozdrawiam z uśmiechem :)
Pozdrawiam, zakręcony wspomnieniowo:)))
OdpowiedzUsuńWojtku!
OdpowiedzUsuńDziękujemy z Otylią. Lepszej Koleżanki nigdy nie znajdę. Przewyższa o głowę wszystkich moich kolegów! :)
Ja do CHP należałem w liceum. U nas to było bardziej turystycznie, rajdy, obozy harcerskie. Byłem na dwóch obozach. Na Kaszubach i Ziemi Lubuskiej. Miałem zielony sznur, czyli doszedłem do stopnia PRZYBOCZNEGO.
I pamiętam jak w nocy otrzymałem KRZYŻ HARCERSKI!
To było przeżycie!
Miło to wspominam.
Pozdrawiam serdecznie w imieniu też TurboOtylii:)