Mądrzy Grecy wymyślili igrzyska. Były to uroczystości o charakterze sakralnym, na które składały się zawody sportowe i artystyczne. Organizowane były zarówno przez miasta, jak i przez grupy ich mieszkańców i odgrywały znaczącą rolę w kształtowaniu wspólnoty kulturowej i językowej Greków. (Oczywiście, miało to miejsce w czasach zamierzchłych, kiedy to jeszcze Grecja nie wstąpiła do Unii Europejskiej i nie zrezygnowała z drachmy na rzecz waluty euro).
Najstarszymi igrzyskami były Igrzyska Olimpijskie, organizowane co cztery lata ku czci Zeusa w Olimpii, w jego sanktuarium w Elidzie na Peloponezie. Początków igrzysk nie znamy, ale zachowały sie spisy zwycięzców od 776 p.n.e. do 217 n.e. Wkrótce rachubę czasu wg olimpiad przyjęto za podstawę chronologii.
Igrzyska wymyślone były także i po to, aby zachować spokój. Naród, targany różnego rodzaju waśniami, walką o władzę, podbojami i wojnami chciał sobie odpocząć, by potem ze zdwojoną siłą znowu wziąć się za łby. Równocześnie z ogłoszeniem terminu igrzysk ogłaszano więc ogólnogreckie zawieszenie broni, tzw. pokój boży, który twał 2 miesiące (czas trwania igrzysk oraz podróży w obie strony).
Oczywiście, nie od razu udawało się zachować ten pokój. Na samym początku przedwodnictwo w igrzyskach olimpijskich sprawowały miasta Pisa lub Elida. Miało to głębszy podkład polityczny w sporze o opanowanie Olimpii (ach, ta wszechobecna polityka!!!). Spór przybrał formę walki zbrojnej, co w efekcie spowodowało zniszczenie Pisy w 572 p.n.e. , po czym Elida przejęła przedwodnictwo w igrzyskach.
Igrzyska olimpijskie stały się przykładem dla innych tego rodzaju imprez i organizowane były aż do roku 393 n.e, kiedy to cesarz Teodozjusz I Wielki zlikwidował je dekretem ze względu na ich pogański (sic!) charakter (jak nie polityka to religia!!!). Reaktywowano je dopiero w r. 1896, z inicjatywy francuskiego barona Pierre de Coubertin`a.
Chwała mu za to!!!
Biedak nie przewidział jednak, że idea olimpijska, wypaczona przez ambicje polityczne, nie przetrwa próby czasu (vide Hitler i Berlin na trzy lata przed II wojną światową), nie mówiąc o spokoju.
Co prawda, miasta i państwa, rywalizujące o organizację igrzysk nie wystawiają już przeciw sobie wojska, lecz o zachowanie spokoju olimpijskiego nadal jest bardzo trudno. Można nawet powiedzieć, że właściwie w ogóle go nie ma. Od fatalnego incydentu w Monachium, każda tego rodzaju impreza odbywa się pod groźbą ataków terrorystycznych, a miasta ją organizujące przeistaczają się w oblężone twierdze.
Sportowcy robią co mogą, by zdobyć upragniony medal. Jednak atmosfera panująca wokół igrzysk i wokół nich samych nie zawsze im sprzyja, co ujemnie odbija się na wynikach. Szczególnie daje się to odczuć w naszej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej.
Liczna ekipa wyjechała do Londynu pod silną presją zdobycia co najmniej 10 medali. Każdy niższy wynik został a priori przyjęty za narodową klęskę i upadek polskiego sportu. Nic więc dziwnego, że kiedy po pierwszym, srebnym medalu, zdobytym w strzelectwie, zapadła kilkudniowa cisza, a na domiar złego siatkarze przegrali z Serbią, nie wspominając o słabych wynikach szermierzy, pływaków i wodniaków, w kraju podniosło się larum i nastapiło rwanie szat. Zaczęto wyciągać arbitralne wnioski, że to całe towarzystwo niepotrzebnie tam wyjechało, że szkoda pieniędzy, że złe przygotowanie. Dał się też słyszeć złowrogi pomruk, że po powrocie ekipy nastąpi rozliczenie i przyjrzenie się temu wszystkiemu od podszewki.
Nasi zawodnicy, zajęci treningami i uczestnictwem w poszczególnych dyscyplinach sportowych, nie sa przecież odcięci od świata. Doskonale wiedzą, co się dzieje w naszym polskim piekiełku i co o nich się myśli. Trzeba być niezwykle odpornym psychicznie, aby przejść nad tym do porządku dziennego i skupić się na robieniu tego, po co znaleźli się w Londynie.
Dlatego kapelusz z głowy przed naszym miotaczem, ciężarowcem i dzielną kobieca dwójką. Ukłon też w kierunku siatkarzy, którzy pokonali Argentynę i Wieką Brytanię!!!
Fala krytyki opadła. Nie łudźmy się jednak, że znikła. Jej luminarze okopali się na upatrzonych pozycjach i tylko czyhają na dalsze potknięcia naszych reprezentantów.
Ja jestem dobrej myśli. Obserwuję zmagania dzielnych sportowców z całego świata, cieszę się z osiagnięć naszych i ZACHOWUJĘ SPOKÓJ.
Witaj
OdpowiedzUsuńMam tak, jak Ty :) spokój i wiara :)
Miłego tygodnia :)
No właśnie - olimpijski spokój!!!
UsuńMiłego:)))
Wojtku!
OdpowiedzUsuńWpis na czasie. Dobrze,że przypominałeś historię Igrzysk.
Ja cenie tez Igrzyska z tego powodu, że oglądam dyscypliny sportu, które prawie nigdy nie są pokazywane w TV. I nie chodzi się tego oglądać. To jest duży sukces pokazanie czegoś innego od PIŁKI NOŻNEJ! :)
I tu Polacy zdobywają medale i to złote.
Ja szykuje się do wakacji. Co , jak i gdzie dowiesz się jak wpadniesz na mojego bloga:)
Oglądam teraz Igrzyska, pozdrawiam serdecznie z Żoliborza
Tu Wola, tu Wola!!! Pozdrowienia dla Żoliborza!!!
UsuńJa też nosem w TV. Niestety, nie szykuję się do wakacji. Sytuacja temu nie sprzyja. Życzę Ci przyjemnych wrażeń
Święta racja;)
OdpowiedzUsuńTak trzymamy!!!
UsuńDzień dobry! Wpadłam na chwilę wiedziona ciekawością, zostałam na długo, gdyż świetnie się bawiłam czytając Twój blog.
OdpowiedzUsuńA propos igrzysk i "naszych" na tych igrzyskach. Też zachowuję spokój, a przynajmniej się staram, ale dzisiaj mi nerwy podczas meczu naszych siatkarzy z Australią puściły i co chwilę klęłam szpetnie, mimo iż ponoć kobiecie nie uchodzi!
Pozdrawiam serdecznie i z przyjemnością będę tu wracać!
Witam na moim blogu!!!
UsuńRzeczywiście, nie dziwię się, że nerwy Ci puściły. Ja, cholera, też kląłem i łaziłem w kółko po pokoju... No, ale wyszli z grupy. Zobaczymy co dalej...
Pozdrowienia:)))
Ja też chetnie bym Ciebie odwiedził, tylko adresu brak!!!
UsuńBardzo proszę o:)))
A proszę bardzo i zapraszam. Będzie mi bardzo miło ;-)
Usuńhttp://dioptriaplusdwa.wordpress.com/
Pozdrawiam!
Już byłem. Gooooooooood!!!
UsuńWpisałem na listę podglądanych
Wojtku!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ano zobaczymy jak wakacje amsterdamskie wyjdą. Jestem podekscytowany:)
Tak ja zmieniłem zdanie o Powstaniu Warszawskiem jak dojrzałem.
Ale w domu przy mamie nie dyskutuję na ten temat.
Bo mama to wszystko przeszła na własnej skórze w Warszawie na Żoliborzu.
Tak temat bardzo ciekawy.
My teraz to oceniamy inaczej. Ale też i więcej wiemy.
Pozdrawiam Vojtek
Temat trudny do dyskusji.
UsuńJa też "przeszedłem" Powstanie i obóz Pruszkowie - na rękach Mamy.
Spokoj to podstawa:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Gdyby nie ci siatkarze zlani przez Rosjan...
UsuńSledzenie wynikow zakonczylam na etapie Tomka Majewskiego(pewnie dlatego latwiej mi ten spokoj osiagnac:))
Usuń